10 lut 2017

Mendes 98, SKAM i zimowa zbrodnia

Choć raz chciałam się wykazać kreatywnością i nie nazwać ulubieńców wprost ani sprytnie ich nie przemycać, jednak wyszło jak zawsze... Hej! Witaj po krótkiej nieobecności w pierwszym poście w 2017 roku. Nowa ja? Niekoniecznie, za to wygląd bloga już tak. Postanowiłam zacząć kolejny rozdział czymś, co osobiście lubię najbardziej, a mianowicie czytaniem i oglądaniem wszystkiego, co ktoś poleca (szczególnie, gdy to mu za to nie płacą). Nie przedłużając tego jakże ciekawego wstępu, ad rem (przynajmniej tyle nauczyłam się przez pół roku nauki języka łacińskiego). Jako że mamy już za sobą półmetek zimy, ale mimo to ona jeszcze trwa, pragnę podzielić się z tobą wszystkim, co umiliło mi ten mroźny czas. 


Zacznę od prezentu, który dostałam od Świętego Mikołaja (on istnieje!), a mianowicie bluzy z nadrukiem "Mendes 98", która jest tak milutka w dotyku, że mogłabym ją nosić bez przerwy. Dodatkowo zapewnia ciepło, co o tej porze roku jest dużym plusem (cytując opis "wewnątrz ciepły meszek"). Jakby ktoś się zastanawiał, gdzie dokładnie elfy ją wyprodukowały, to pochodzi ze sklepu Kukiczo (link do produktu: *klik*). Z tego co wiem na dostawę nie trzeba długo czekać, jedyny minus jest taki, że materiał troszkę obchodzi.

Dalej, (uwaga!) ważna informacja: kocham arbuzowe rzeczy, choć samego arbuza lubię średnio jeść, bo denerwują mnie pestki. Nie mówię o tym bez przyczyny, spokojnie, aż tak źle ze mną nie jest. Po prostu jakiś czas temu w Rossmannie dorwałam na promocji pomadkę nawilżającą z Nivei o tym zapachu ("Fruity Shine Watermelon"), bo wcześniej używałam głównie z tej samej firmy "Hydro Care". Ta sprawdzała się nawet dobrze, ale na krótką metę i zdecydowanie nie była "supernawilżająca", choć taką się nazywa. Dlatego też zdecydowanie polecam opcję arbuzową nie tylko ze względu na pozytywny wpływ na usta, ale również zapach i delikatny kolor. A jeśli już jestem przy pielęgnacji to nie może zabraknąć kremu do rąk z Evree, który błyskawicznie się wchłania, nie pozostawia lepkiego efektu, a przede wszystkim bardzo szybko poprawia kondycję dłoni, przy czym jest bardzo wydajny. Zapach również nie budzi zastrzeżeń. 

Kolejny faworyt, a przynajmniej coś, o czym warto wspomnieć to serial, o którym ostatnio bardzo głośno, a mianowicie norweski "SKAM". Obejrzałam dwa sezony i może nie jestem ich największą fanką, ale uważam, że warto zapoznać się z ich treścią, choćby z samej ciekawości. W końcu na tyle dobrych ocen musiał sobie czymś zasłużyć. Jaki jest moim zdaniem? Dziwny, ale wciąga, szczególnie wątek Noory. Ona zresztą jest chyba najbardziej wynoszona na piedestał. Dla mnie inne dziewczyny z serialu są po prostu mało ciekawe, choć nie mówię, że do Noory też nie mam zastrzeżeń.

Z książek w zimowym klimacie polecam pozycję z 2014 roku "Black Ice", której akcja toczy się w górach podczas burzy śnieżnej. Główna bohaterka wybiera się na wymarzoną wyprawę wzdłuż łańcucha górskiego Teton, ale trafia w sam środek zamieci, dlatego musi szukać schronienia. Trafia do stojącego samotnie domku i postanawia skorzystać z gościnności jego właścicieli, którzy okazują się być zbiegami. Britt staje się ich zakładniczką. W zamian za uwolnienie obiecuje wyprowadzić ich z gór. Do tego dochodzi oczywiście wątek miłosny, a wszystko kończy się nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Ja przeczytałam z zapartym tchem i jestem jak najbardziej na tak.

A na koniec polecam pyszne kakałko, czyli mój ulubiony ulubieniec. Z piankami, bitą śmietaną, Nutellą, cynamonem i czym tylko dusza zapragnie. Dlaczego warto je pić? Bo nie tylko rozgrzewa, ale również bardzo pozytywnie wpływa na nasz organizm. 

UDOSTĘPNIJ TEN POST
Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.