26 mar 2016

Wielkanoc & Przerwa świąteczna

W tym roku Wielkanoc wypada wyjątkowo wcześnie, bo już 27 marca. W związku z czym pogoda raczej nas nie zachwyci, choć w sumie wspominając ubiegłe lata i robienie zajączków ze śniegu, zostawię tę kwestię bez komentarza. Zabawny jest jednak fakt, że w niektórych sklepach wiosenne ozdoby zagościły już na koniec stycznia/początek lutego. Także okres czasu na przygotowanie się do tegorocznych świąt zapewne dał wszystkim ogromne pole do popisu: w końcu kto nie marzy o tym, aby zaraz po rozebraniu choinki ustawić stroik z wielkim, wymalowanym jajem na środku stołu. Kontrowersyjnie można by rzec, że ludzie żyją teraz od promocji do promocji: jeśli przeceniony jest koncentrat pomidorowy w Biedronce to oczywiście na obiad będzie... (buduję napięcie)... pomidorowa. Zgadłeś/aś? Jak?! Ale ja nie zamierzam nikogo podburzać, za to dzisiejszy post poświęcę mojej przerwie świątecznej. Nie żebym była kimś bardzo interesującym, aby chwalić się swoim życiem - po prostu robię to dla czytelników, ale również dla siebie, bo chętnie poznam wasze tradycje świąteczne.




WIELKA ŚRODA: Nareszcie koniec szkoły, chociaż ja pochodziłam sobie do niej tylko pięć dni ze względu na dwutygodniową chorobę. W każdym razie popołudnie spędziłam na fiszce - na nic bardziej szalonego mnie nie stać. Oprócz tego wysłałam artykuł na lokalnej gazety, zaczęłam czytać bardzo ciekawą książkę wygraną tego samego dnia w konkursie (recenzja wkrótce) oraz zaczęłam pisać posty na święta, z czego ostatecznie nic nie wyszło z powodów prywatnych.

WIELKI CZWARTEK: Kolejny nudny dzień z życia, pomijając fakt, że się wyspałam. Pozostałe czynności będą się powtarzać z dnia poprzedniego: fiszka, blog, książka - na zmianę. A no i oczywiście social media - bez Twittera nie ma życia (ironia, proszę wyczuć ironię).

WIELKI PIĄTEK: Jeśli kojarzycie mnie to wiecie, że noszę okulary, które dwa tygodnie temu mi pękły. Korzystając z wolnego dnia udałam się do optyka, aby nabyć nowe. Przy okazji tak się rozpędziliśmy z rodzicami, że trafiliśmy do Łodzi do Manufaktury na wielkie zakupy: wiosna, zbliżające się wesela i komunie. Wróciłam wieczorem i gdyby nie problemy zdrowotne pewnie już pisałabym kolejny post na święta, a nie zwijała się z bólu. Tak - życie jest okrutne.

WIELKA SOBOTA: Zawsze byłam większą zwolenniczką Bożego Narodzenia i to właśnie to święto było dla mnie najważniejsze. Może to kwestia wieku, a może po prostu moje upodobania. Nie lubię gdy ktoś z góry mi narzuca, że coś ma być dla mnie na pierwszym miejscu. W każdym razie do czego dążę: również kolacja wigilijna to mój faworyt, święconkę lubię odrobinkę mniej. Na poświęcenie pojechałam na godzinę 9:30 i prosto z kościoła wybieram się na cmentarz do dziadka, a następnie do babci, która po jego śmierci mieszka sama, a na dodatek kilkadziesiąt kilometrów dalej. Zaraz po dojechaniu wszyscy zasiądziemy do uroczystego śniadania (jeśli ktoś nie wie to moja rodzinka składa się z mamy, taty, dwóch moich braci i kogo? - mnie!). Wieczorem prawdopodobnie wybierzemy się do kościoła.

WIELKANOC: Na pewno wszyscy się wyśpimy, choć z moimi braćmi, którzy wstają już o godzinie 6 rano będzie ciężko. Mogę się założyć, że babcia na śniadanie ugrzeje białą kiełbaskę - tradycja. Niestety opuści nas tatuś, który jest żołnierzem i akurat w Wielkanoc ma służbę (przyjedzie dopiero w poniedziałek rano). Ja ten dzień na pewno poświęcę na fiszkę, bo u babci są świetne warunki, jedzenie czekoladowych pyszności i czytanie "Makbeta", którego mam na czwartek. W takich momentach magia świąt pryska.

LANY PONIEDZIAŁEK: Jakoś nigdy specjalnie nie bawimy się wodą. Jak byłam młodsza urządzałam bitwy ze znajomymi, ale już od kilku lat ograniczam się do strzykawki i tradycyjnego pryśnięcia na kogoś. Myślę, że w tym roku się to zmieni, bo moi kochani rodzice kupili braciom ogromne pistolety na wodę. A oprócz tego wieczorem już wracamy do domu. Napisałabym, że święta, święta i po świętach, ale strasznie nie lubię tego powiedzenia.

CO KŁADĘ DO KOSZYCZKA?: jajka, koniecznie obrane, bo jesteśmy zdania, że mamy jeść poświęcony pokarm, a tak to woda święcona spada na skorupkę, sól, pieprz, chlebek, chrzan, szyneczka, cytrynka, ocet, baranek, czasem herbata, ale sypana, czekoladowe zające, jakiś kurki do ozdoby, babeczki. Oprócz tego koszyczek zawsze jest przyozdobiony borówkami, białą serwetą koronkową i czasem wstążką i kwiatami. Krótko mówiąc: na bogato <śmiech>

TRADYCJE: Święconkę spożywamy w Wielką Sobotę zaraz po poświęceniu. Stanowi ona nasze śniadanie i do tego czasu nic nie jemy. Dzielimy się jajkiem, ale nie składamy sobie życzeń indywidualnie - robi to głowa rodziny bądź najstarsza osoba przy stole. Tego dnia zawsze ktoś z naszej rodziny uczestniczy w obrzędach kościelnych wieczornych, z których przynosi do domu gałązkę z ogniska. W Lany Poniedziałek zawsze każdy musi zostać pokropiony wodą. Oprócz tego w któryś z wyżej wymienionych dni odwiedzamy groby najbliższych. W Wielkanoc na śniadanie babcia zawsze grzeje białą kiełbaskę. U mojej babci w Śmigus-Dyngus strażacy jeżdżą po wsi wozem strażackim i oblewają domy. 

W KOMENTARZACH POCHWALCIE SIĘ SWOIMI TRADYCJAMI!
UDOSTĘPNIJ TEN POST
Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.