5 cze 2016

#4czerwca - AMEN

Ludzie Ewangelii Daleko Nieście Imię Chrystusa AMEN!
Dzięki inicjacji śp. o. Jana Góry i kontynuacji jego dzieła przez duszpasterzy wspólnoty, 4 czerwca na Polach Lednickich, wołaliśmy Amen. Potraficie wyobrazić sobie, że co roku, od 20. lat, w tym samym miejscu zbiera się kilkadziesiąt tysięcy wiernych, aby wspólnie tańcem, śpiewem oraz modlitwą wielbić Trójcę Świętą? Ja nie. Wielokrotnie rozglądałam się po sektorach i byłam w szoku. Skąd tutaj tyle młodzieży? Co skłoniło ich do przyjazdu? Odpowiedź jest jedna: ryba działa jak magnes - jak się raz pojedzie to pragnie się tylko wracać, bo nigdzie nie dozna się tak głębokiego przeżycia duchowego jak właśnie w Lednicy - miejscu, w którym wszyscy są jednością, a przeciwności losu, takie jak tegoroczna burza, tylko umacniają w wierze (oj bardzo modliłam się, aby już przestało padać).



Tegoroczny wyjazd do samego końca stał pod znakiem zapytania. Otóż wraz z moją rodzinką miałam zaproszenie na wesele do bliskiej rodziny, ale uparłam się, że jadę na Lednicę. W sumie długo nie myślałam nad swoją decyzją, o ile w ogóle myślałam. Niestety ksiądz się uparł, że wracamy od razu po mszy, czyli w docelowym miejscu byliśmy około 1:00, a że mieszkam kawałek drogi od niego, nie miałam kompletnie jak wrócić. Na szczęście z opresji uratowała mnie koleżanka, która mnie przenocowała. Teraz podstawowe pytanie: dlaczego tak bardzo chciałam ponownie zagościć na Polach Lednickich? No cóż, nie wiem... Warto zaznaczyć, że raczej nie należą do osób religijnych i wstyd się przyznać, ale na niedzielnych Mszach jestem rzadkim gościem, a mimo to nie wyobrażałam sobie w tym roku nie powiedzieć "Amen" wraz z innymi uczestnikami. Może dlatego, że Lednica przesiąknięta jest prawdziwą miłością do Boga i bliźniego, a każda jednostka czuje się wyjątkowo? Naprawdę nie potrafię tego ubrać w słowa, po prostu kocham to miejsce oraz ludzi, którzy je tworzą.

Rok temu był wielki upał, tym razem słonko również grzało, jednakże około godziny 15:00 delikatnie mówiąc rozpętała się ulewa z grzmotami w tle (krótko mówiąc: burza). Ubrałam wtedy płaszcz przeciwdeszczowy, dość obszerny, a następnie kucnęłam, przydeptując go i jednocześnie ochraniając całą siebie. Mam problemy ze stawami, dlatego też w takiej pozycji nie mogę wytrzymać dłużej niż dwie, może trzy minuty, mimo to po 30 minutach, a może nawet dłuższym okresie odmawiania koronki do Bożego Miłosierdzia (według planu spotkania), kolana mnie nie bolały, nawet o nich nie myślałam, po prostu czekałam na koniec deszczu, który ochrzcił nas jeszcze przed świętowaniem 1050-tej rocznicy Chrztu Polski. Logiczne wytłumaczenie? Nie potrzebne.

Nie zamierzam pisać typowej relacji, bo co było w planie każdy może sobie sprawdzić. Pragnę jednak jeszcze zwrócić uwagę na prezenty. Piękny obrazek z śp. o. Janem Górą, na którym widnieje data śmierci oraz ostatnie słowa dominikanina (zawsze nazwa tego zakonu kojarzy mi się z moim nazwiskiem: Dominiak). Dalej Nowy Testament, ostatnie marzenia Ojca Jana Góry, dlatego też ma dla mnie ogromne znaczenie oraz prosty, ale jakże wymowny drewniany Krzyżyk do zawieszenia nad drzwiami z tegorocznym hasłem "Amen". Idealny zestaw, który na pewno nie będzie się kurzył w którejś z szuflad. Świetnym pomysłem było stworzenie śpiewników nie tylko z tekstami, ale również akordami na gitarę oraz nutami. Teraz wiem jak grać moje ulubione piosenki!

Słowem zakończenia pragnę serdecznie zachęcić wszystkich do wyjazdu za rok, bo choć w tym momencie cierpię z powodu poparzenia nosa i ramion (jestem jedyną osobą w mojej grupie, którą słonko polubiło za mocno) to naprawdę było warto. Obowiązkowo jadę za rok!

PS. Pozdrawiam wszystkie osoby, do których wraz z koleżanką aka Mamutem machałam wracając, życzyłam im smacznego czy też życzyłam miłej zabawy. Śpiewałyśmy też "Miłość rośnie wokół nas" :D


UDOSTĘPNIJ TEN POST
Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.